piątek, 27 marca 2015

Chcesz mieć kota, porzuć perfekcjonizm

I nie myśl, że cokolwiek będzie należeć tylko do ciebie...

Są koty mniej i bardziej nachalne, do tych mniej należy Dreyfus, a do tych drugich Dorin... Nie ma już chyba miejsca, w którym nie była, potrawy, której nie spróbowała i kawałka ściany, której nie drapała. Chciałeś człowieku zjeść kanapkę z serkiem topionym? Dorin też:
Chciałeś umyć zęby? Dorin też :)
Chcesz mieć tapety w domu? Dorin nie chce... woli drapak :)

Albo próbuje wymusić remont, kot wie ;)

Miałeś kredkę i myślałeś, że tylko ty jej możesz używać? Otóż nie, nie ma takiej opcji:
Chciałeś oglądać tv? Niestety, pilot nie działa. Ale na co komu tv, jeśli może podziwiać kota.

Niestety wanna też zajęta:
Ręka dużego również...

A na koniec mój nieco dawniejszy gość, który też nie zamierzał odmawiać sobie kanapki :)




Tak więc jeśli kogoś przeraża obecność kota na blacie, oblizywanie kanapek, picie z kranu, przesiadywanie w wannie i zostawianie wszędzie sierści, to zdecydowanie nie polecam takiego towarzysza życia, bo co prawda można nie pozwolić kotu na coś (chodzenie po stole, spanie na łóżku), ale tylko do czasu, gdy się tego osobiście pilnuje, w dodatku często za cenę kociego stresu. Dodam, że odrobaczony, zdrowy kot nie stanowi zagrożenia epidemiologicznego, bo największym zagrożeniem dla człowieka jest inny człowiek, a zwłaszcza kontakt z instytucjami zajmującym się zdrowiem (takimi jak szpitale), ze względu na obecne w nich antybiotykooporne bakterie. Jakoś tak poważnie na koniec wyszło, ale wokół kotów krąży tyle mitów, że trudno się czasem nie odnieść.

wtorek, 10 marca 2015

Kocie przygody

Tak sobie myślimy i myślimy (z kotami), co by tu napisać, aż tu nagle życie samo dostarcza tematów, tylko duża za wolno myśli i nie udokumentowała fotograficznie (ale będzie zdjęcie zastępcze). Tak więc jestem w kuchni i robię śniadanie, a koty w pokoju, bawią się albo nie wiem co. Coś szeleści, myślałam, że tunel, jednak za chwilę wchodzę i co widzę? Ano fikus w 27-litrowej doniczce, świeżo przesadzony, z mokrą i bardzo czarną ziemią, leży sobie na podłodze, a ziemia jest wszędzie. Dorin sobie po tym depcze i roznosi ją łapkami. Tak że tego... śniadanie poszło w odstawkę, za to w ręce znalazła się łopatka, a potem też szufelka ze zmiotką, pół godzinki i posprzątane... Nawet się nie warto było denerwować, bo kot i tak nie rozumie, czemu się złoszczę, skoro jest tak fajnie.
No ale ów upadek wcale nie był tak straszny, żeby się ponownie nie wspinać na drzewo. Które zapewne wkrótce upadnie znowu, bo to nie był pierwszy raz. A kiedyś to nawet udało się gałąź złamać:
Ale co tam drzewo. Dreyfus to miał przygody. Pewnego razu dużemu przestał działać dzwonek w telefonie, a że mamy stacjonarny, to próbowaliśmy z niego zadzwonić na komórkę. Telefon stał na szafce, przez którą postanowił przebiec Dreyfus, ciągnąc za sobą kable i najwidoczniej nacisnął redial, bo za chwilę okazało się, że z telefonu domowego zadzwonił na komórkę... Tak więc już wiemy, że jakby co, to kot potrafi nawet zatelefonować :) Oczywiście umie również włączyć drukarkę (pewnie chce wydrukować ulotki, żeby go ktoś uratował przed więzieniem u nas), na pilocie tv nacisnąć takie guziczki, że uruchamia się menu, z którego nie umiemy wyjść. No ale jak się wyrosło z takiego wariata...

Dreyfus przyda się również przy naprawie roweru. Bezbłędnie wynajduje dziurki w dętce i przykłada do nich nos. Pewnego wieczoru znajdował się jednak w pobliżu roweru, a wtedy usłyszeliśmy straszny huk. Okazało się, że z nieznanych przyczyn pękła dętka (w rowerze szosowym napompowana do niebotycznych 8 atmosfer), co go śmiertelnie wystraszyło i resztę wieczoru spędził na łóżku, nerwowo zerkając w kierunku drzwi i bojąc się zejść... Taki właśnie jest Dreyfus.
Jeszcze trzy słowa o Dorin, która lubi się opalać, co chciałam uwiecznić aparatem, niestety nie wyraziła zgody i ugryzła mnie w kolano :)


Nie będzie mi duża przeszkadzać w opalaniu. To mówiłam ja, Dorin!

wtorek, 3 marca 2015

Przedstawiamy się: Dorin

Cześć, tu Dorin. Najlepiej się przedstawię, jak opowiem, co dziś robiłam. Otóż duża postanowiła dokończyć tapetę, którą ja napoczęłam, chociaż wcale nie wiem, po co, bo była dobra i jeszcze dużo do drapania. Jak drapię, to lecą takie płatki i duża wyciąga buczącego potwora, bo mówi, że się robi jakiś f y f. Nie wiem, co to f y f, ale mnie to w ogóle nie przeszkadza. A jak się boję potwora albo domofonu, albo ścian, które spadają u sąsiadów, to wyglądam tak:
No więc duża miała miskę z wodą i moczyła tę ścianę, a ja chciałam jeszcze wykorzystać to, co zostało i skoczyłam, uwiesiłam się na tapecie, no i spadłam, prosto do miski z wodą i pianą. Uciekłam potem szybko, bo to było w y s t r a s z a j ą c e. Bo ja lubię takie rzeczy w y s t r a s z a j ą c e robić, bo jestem jak jakieś p ę d o l i n o i biegam przez to bardzo szybko (raczej jak TGV - przyp. dużej). Jak duża myje podłogę ścierką, to lubię wpaść jej pod ręce wślizgiem i się przejechać. Baaardzo lubię, jak duża sprząta, tylko nie potworem. Bo to taka chyba zabawa człowieków i ja się przyłączam.
A w ogóle to duża mówi, że mnie zrzucili kotsmici (to tacy kosmici, którzy zrzucają koty - przyznajcie się, czy wy nie macie także takiego kota od kotsmitów?), bo piszczę i gadam po kotsmicku.
Najbardziej lubię tak kotsmicić rano, żeby duzi szybciej wstali. Chociaż teraz mam też inną zabawę - najpierw drapię otwarte drzwi do łazienki, a jak się zatrzasną, to drapię, no bo przecież nie mogą być zamknięte!
No tak, wygląda na to, że trochę psocę. Razem z Dreyfusem lubię wstawać o 4 albo 5 rano i budzić dużą, a jak już wstanie, to mruczę, mruczę i mruczę bez końca, ona mnie musi głaskać i nie może się na mnie gniewać, i wtedy wchodzę do wanny:
Duża nie może się wtedy myć, bo jestem tam ja. Chociaż raz wlazłam, jak się duża polewała wodą i siedziałam jej za plecami.
Brzuch na poprzednim zdjęciu mam goły, bo mnie zabrali do takiego okropnego miejsca i założyli mi ubranie, w którym wyglądałam jak dinozaur. Prawie nie mogłam chodzić, ale i tak wzięłam parasol i chciałam uciekać...

W końcu mi to jednak zdjęli i znowu byłam taka szybka jak przedtem.
Duża mówi czasem, że jestem najsłodszym kotem na świecie, bo jeśli kiedyś w ogóle chciała mieć kota, to tylko burą kotkę. I to jestem JA.
Teraz idę spać, a śpię czasem tak:

No. Kochajcie mnie człowieki.