wtorek, 10 marca 2015

Kocie przygody

Tak sobie myślimy i myślimy (z kotami), co by tu napisać, aż tu nagle życie samo dostarcza tematów, tylko duża za wolno myśli i nie udokumentowała fotograficznie (ale będzie zdjęcie zastępcze). Tak więc jestem w kuchni i robię śniadanie, a koty w pokoju, bawią się albo nie wiem co. Coś szeleści, myślałam, że tunel, jednak za chwilę wchodzę i co widzę? Ano fikus w 27-litrowej doniczce, świeżo przesadzony, z mokrą i bardzo czarną ziemią, leży sobie na podłodze, a ziemia jest wszędzie. Dorin sobie po tym depcze i roznosi ją łapkami. Tak że tego... śniadanie poszło w odstawkę, za to w ręce znalazła się łopatka, a potem też szufelka ze zmiotką, pół godzinki i posprzątane... Nawet się nie warto było denerwować, bo kot i tak nie rozumie, czemu się złoszczę, skoro jest tak fajnie.
No ale ów upadek wcale nie był tak straszny, żeby się ponownie nie wspinać na drzewo. Które zapewne wkrótce upadnie znowu, bo to nie był pierwszy raz. A kiedyś to nawet udało się gałąź złamać:
Ale co tam drzewo. Dreyfus to miał przygody. Pewnego razu dużemu przestał działać dzwonek w telefonie, a że mamy stacjonarny, to próbowaliśmy z niego zadzwonić na komórkę. Telefon stał na szafce, przez którą postanowił przebiec Dreyfus, ciągnąc za sobą kable i najwidoczniej nacisnął redial, bo za chwilę okazało się, że z telefonu domowego zadzwonił na komórkę... Tak więc już wiemy, że jakby co, to kot potrafi nawet zatelefonować :) Oczywiście umie również włączyć drukarkę (pewnie chce wydrukować ulotki, żeby go ktoś uratował przed więzieniem u nas), na pilocie tv nacisnąć takie guziczki, że uruchamia się menu, z którego nie umiemy wyjść. No ale jak się wyrosło z takiego wariata...

Dreyfus przyda się również przy naprawie roweru. Bezbłędnie wynajduje dziurki w dętce i przykłada do nich nos. Pewnego wieczoru znajdował się jednak w pobliżu roweru, a wtedy usłyszeliśmy straszny huk. Okazało się, że z nieznanych przyczyn pękła dętka (w rowerze szosowym napompowana do niebotycznych 8 atmosfer), co go śmiertelnie wystraszyło i resztę wieczoru spędził na łóżku, nerwowo zerkając w kierunku drzwi i bojąc się zejść... Taki właśnie jest Dreyfus.
Jeszcze trzy słowa o Dorin, która lubi się opalać, co chciałam uwiecznić aparatem, niestety nie wyraziła zgody i ugryzła mnie w kolano :)


Nie będzie mi duża przeszkadzać w opalaniu. To mówiłam ja, Dorin!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz