poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Nocne manewry

A dziś coś o tym, z powodu czego wiele osób zamordowałoby kota albo chociaż wywaliło go z domu. No cóż, moja tolerancja nie jest co prawda wielka, ale jak na razie koty żyją i mają się chyba nieźle (choć czasem stosuję przemoc ;)). Takich nocy jak dzisiejsza bywało już wiele, trudno wybrać najgorszą, zresztą tak jak z dziećmi - z czasem wspomnienia się zacierają.

Zasnęłam pewni ok. 0:30 (czytam), po czym zostałam o 3:04 obudzona przez trzaskające drzwi do łazienki. Tak, to była Dorin. Tż (= towarzysz życia) też się obudził i wstał do niej, po czym wymyślił, że skoro hałasuje, to może chce jeść i ją nakarmił musem z puszki. O 3 w nocy. Dodam, że chrupki mają stale dostępne. Oczywiście wcale jeść nie chciała, wiec tż wrócił do łóżka, a Dorin wznowiła działalność drzwiową. Wstał po raz drugi. Druga runda - mruczenie, przytulanie, powrót do łóżka - drzwi. Nie personifikuję kotów, ale podejrzewam, że drapanie drzwi jest dla niej jakąś metodą zwracania na siebie uwagi, zresztą skuteczną.
O 3:42 w końcu wstałam. Poszłam do kuchni i miziam kotka. Kotek się turla i mruczy. Wypiłam z pół litra wody, najpierw zimnej, potem gorącej. O 3:55 przyszedł Dreyfus domagając się wypuszczenia na klatkę schodową. Otworzyłam drzwi. Poszedł. Za parę minut przyszedł tż, od razu dostał ochrzan, że nie po to wstaję, żeby on łaził, jak miał spać. No więc on teraz nie może spać. Ok. 4:08 wrócił Dreyfus, przywitał tż-a pod drzwiami (łaaa!) i poszedł piętro wyżej. Tż wrócił do łóżka. Dorin wręczyłam gigantyczną gumkę recepturkę, zapewniając jej zabawę na długi czas, a sobie chwilowy spokój. W końcu Dreyfus wrócił do domu. Położyłam się po ok. godzinie, oczywiście nie mogąc zasnąć. Potem zasnęłam, przez chwilę chyba było cicho, a o 5:30 Dorin wznowiła działalność... No to w sumie tyle na temat. Przecież zresztą wiadomo, że człowiekowi wystarczy 2,5 godziny snu, a nawet ma z tego efektowne, poprawiające urodę fioletowe wory pod oczami, co jest nie do przeceniania, jak się jest kobietą dobiegającą czterdziestki ;)
Dobrze, że przynajmniej koty nie mają takich problemów z urodą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz